Tokio, 10
kwietnia 8:56
Po burzy zawsze wychodzi słońce,
nieprawdaż?
Wtargnęłam do holu szpitala niczym sztorm i
szybko udałam się do recepcji.
-
Przepraszam, gdzie leży Sasuke Uchiha? – spytałam słabym głosem.
Kobieta
za ladą tylko spojrzała na mnie znudzona, jakby już przywykła do widoku
zmartwionych osób.
-
Mam rozumieć, że jest pani kimś z rodziny?
-
Jestem jego narzeczoną. Sasuke nie ma rodziny – powiedziałam z goryczą.
Kobieta
pokiwała głową jakby ze szczyptą zrozumienia. Powciskała kilka klawiszy i
podniosła na mnie wzrok.
-
Leży na OIOM’ie, sala numer pięć.
Wymruczałam
podziękowania i popędziłam na odpowiedni oddział szpitala prowadzona przez
tabliczki.
Już
na miejscu zaczęłam rozmowę z lekarzem. Dowiedziałam się, że Sasuke przechodzi
właśnie operację, która może wszystko poprawić, albo pogorszyć. Lekarz zaczął
mi również wymieniać liczne obrażenia, lecz dla mnie był to jakiś kod, który
rozszyfrować może tylko inny absolwent medycyny, jednakże po długości monologu
doktora domyśliłam się, że nie jest najlepiej. Po chwili mężczyzna przeprosił
mnie i popędził na salę operacyjną tak szybko, iż nawet nie zdążyłam się
zapytać o szczegóły wypadku, któremu uległ Sasuke. Kuźwa, jak ja mam się tu
czegoś dowiedzieć?
Zostałam
sama ze swoimi myślami. Nagle wpadłam na pewien pomysł. No bo kto ma wiedzieć
coś o wczorajszym wieczorze, jak nie najlepszy przyjaciel Sasuke? Wyciągnęłam
telefon i wybrałam numer Naruto.
-
Abonament chwilowo niedostępny – odezwał się sztuczny głos automatycznej
sekretarki. Cholera, co z nim? Przecież telefon to główne narzędzie pracy pana
prezesika. Pewnie jest w toalecie, czy coś. Odczekałam chwilkę i ponownie
wybrałam numer Uzumakiego.
-
Abonament chwilowo niedostępny. – Okej, może ma spotkanie, lub coś w ten deseń.
Jeszcze raz.
-Abonament
chwilowo niedostępny.
Jeszcze.
Muszę się pewnie bardziej postarać.
-
Abonament chwilowo niedostępny.
Co
się do kurwy nędzy dzieje? Przecież Naruto wyrósł już z tej młodzieńczej
nieodpowiedzialności, nie zapomniałby telefonu. Coś musiało być na rzeczy.
Bezsilna
opadłam na jedno z tych niewygodnych krzesełek, tak typowych dla publicznego
szpitala, i zapatrzyłam się w jakiś bliżej nieokreślony punkt. Hibernowałam.
Trwałam
tak do momentu, aż lekarz nie potrząsnął
moim ramieniem. Spojrzałam na niego półprzytomnie. Zaraz, zaraz, to nie jest
ten człowiek, który operował Sasuke? Natychmiast zerwałam się na nogi i
doskoczyłam do doktora.
- Co z nim? Jak poszło? – Miałam
jeszcze mnóstwo pytań, ale mężczyzna
uciszył mnie gestem dłoni.
- Wszystko poszło po naszej
myśli, ale pan Uchiha będzie musiał pozostać na obserwacji. – Odetchnęłam z
ulgą. Teraz musiałam wyjaśnić tylko jedną sprawę i mogłam skakać z radości.
- Przepraszam, ale czy zna pan
może okoliczności wypadku, któremu uległ mój narzeczony? – Nie wiedziałam czego
mogę się spodziewać… Ktoś na niego napadł? Zleciał ze schodów?
- Z tego co mi wiadomo, to pan
Uchiha został znaleziony w zmasakrowanym samochodzie. Zderzył się z drzewem
będąc w stanie upojenia alkoholowego. – Zamarłam. Sasuke nie był aż tak
nieodpowiedzialny, żeby zrobić to co jego brat… Jak bardzo był pijany, aby
dokonać takiego wyboru? Ten dzień nie zaczynał się zbyt dobrze…
Lekarz odszedł, a ja znowu
wyciągnęłam komórkę, jednak tym razem byłam bardziej zdeterminowana. Szybko wybrałam
numer Naruto i już po chwili usłyszałam jego zaspany głos.
- Halo, Sakurcia? Coś się stało?
– Czyżby szanowny pan Uzumaki miał kaca? Wszystkie znaki na niebie i ziemi na
to wskazywały.
- Czy ty wczoraj chlałeś razem z
Sasuke? – Mimowolnie podniosłam głos.
- Jebany Uchiha, miał ci nic nie
mówić. – W innej sytuacji, pewnie śmiałabym się z reakcji Naruto… Jednak teraz
nie była na to odpowiednia pora.
- Nie mógł mi powiedzieć, bo
pozwoliłeś mu prowadzić, gdy był zlany w cztery dupy – poinformowałam go
chłodno.
- Czekaj, co? – Wyglądało na to,
że choć trochę otrzeźwiły go moje słowa. – Powiedział, że idzie do łazienki!
- I jakoś tak nie zauważyłeś, że
nie wrócił? – Jad aż wyciekał z mojego głosu.
- No… Tak jakby widziałem go na
parkiecie… - Usłyszałam po chwili niezręcznej ciszy.
- Słucham? Co ty pieprzysz?! –
Znowu mówiłam „odrobinę” głośniej. Odetchnęłam głęboko i znów zaczęłam, ale tym
razem spokojniej. – Nie wpadłeś na to, że to mogła być każda inna osoba podobna
do niego? A może coś brałeś i miałeś halucynacje?
- Wiesz co, Sakurcia? O wiele
mnie można posądzić, ale tego świństwa zawsze unikałem jak ognia. – W jego
słowach wyłapałam nutkę goryczy. Ups… chyba przesadziłam.
- Przepraszam, nie powinnam
była…
- Oh, przestań. Na twoim miejscu
też bym o to zapytał. – Zbagatelizował sprawę, jak to on, a ja nigdy nie
potrafiłam nic na to poradzić. Umiałam jedynie nie drążyć tematu…
- Czekaj, czekaj! Przecież wy
razem mieszkacie, nie zauważyłeś jego nieobecności?
- No, tak jakby, ja ciągle
jestem w tym barze…
- No widzę, że masz dla mnie sporo niespodzianek – wysyczałam wściekle.
– Za godzinę widzę cię w szpitalu św. Łukasza.
Pospiesz się.
Potem usłyszałam już tylko sygnał obwieszczający zakończenie
połączenia.
Przypadkiem spojrzałam na zegar i aż się zaśmiałam. Już byłam zmęczona
tym dniem, a zegar nie wybił nawet dziesiątej. Ironiczne, właśnie dziś miałam z
Sasuke wysyłać zaproszenia na nasz ślub. Teraz mogę jedynie pospraszać ludzi na
wspólne czatowanie przy łóżku czarnowłosego…
Niebo nadal jest zachmurzone, nieprawdaż? Kiedy wyjdzie to głupie słońce?
Zebrałam się w sobie i podeszłam do lekarza. Nie musiałam nic mówić,
mężczyzna od razu zaprowadził mnie w kierunku odpowiedniej sali. Zatrzymaliśmy
się przed przeszklonymi drzwiami, lekarz dawał mi szansę na wycofanie się. Nie jestem jednak z tych, co łatwo się
poddają. Stanowczo nacisnęłam na klamkę i wpadłam do pomieszczenia, które aż
raziło bielą. Tam, na białej pościeli leżał Sasuke. Wyglądał jak szmaciana
lalka, schludnie ułożony, bez wyrazu, przystrojony
sińcami, zadrapaniami i bandażami. Przeraził mnie ten widok.
Bo przecież trudno jest patrzeć na pustą twarz, która kiedyś wyrażała tyle
czułości. Powoli, na drżących nogach podeszłam do szpitalnego łóżka i usiadłam
na stojącym przy nim krzesełku. Ujęłam dłoń ukochanego i przyłożyłam ją sobie
do policzka. Była niewiele cieplejsza od ręki trupa. Tylko miarowe pikanie potwierdzało,
że serce Sasuke jeszcze bije. Była jeszcze nadzieja…
Kiedy to jebane słońce się pojawi?!
~*~
Ciemność.
Pustka.
Próżnia.
Czemu tu jestem?
Co się stało?
Pamiętam ból, przeogromne cierpienie. Co dalej? Chcę opuścić to
miejsce. Chcę wrócić.
Ale gdzie?
Gdzie mam wrócić?
TAM, chcesz wrócić TAM –
szeptało coś w mojej głowie. Ja jednak nic nie rozumiałem. TAM, czyli gdzie? Wiedziałem jednak, że za żadne skarby nie chcę
zostać tutaj. Nie w tej ciemności.
I nagle pojawiło się światło.
Chociaż, nie… To była biel. Taka czysta, sterylna… Zapragnąłem iść w
jej stronę.
Ale jak to zrobić, gdy nigdzie nie ma oparcia dla stóp? Jak mam podążać
ku bieli?
Jakby za sprawą moich myśli mój cel powoli się do mnie przybliżał. Był
już tuż, tuż. Wtedy to biel zaczęła mnie pochłaniać.
Nie bałem się, byłem spokojny. Zaufałem bieli.
Biały okazał się być wybawieniem. Ujrzałem pokój. Nie byle jaki, bo
szpitalny. To on był bielą. Jednak nie wszystko w nim było tego koloru.
Zauważyłem tu jeszcze różową czuprynę.
Róż. Czemu coś mówi mi, że akurat ten kolor powinienem pamiętać
najlepiej?
Już wiem. Wszystko sobie przypomniałem.
Sakura. To ona była różem. Spojrzałem na jej twarz. Miała
półprzymknięte oczy, a przy policzku trzymała moją dłoń. Tylko dlaczego tego
nie czułem? Co było nie tak?
- Sakura. – Spróbowałem powiedzieć, jednak żaden dźwięk nie wydobył się
z mojego gardła. Dlaczego?
Spróbowałem wstać, Też nie wyszło. Chciałbym stanąć obok Sakury,
przytulić ją…
I nagle stałem tuż przy jej boku. Jak to? Co się dzieje? Znów
spróbowałem coś powiedzieć, jednak ponownie poniosłem klęskę. Dlaczego? O co tu
chodziło?
Spojrzałem na łóżko i doznałem szoku. Dlaczego ja wciąż tam leżę?!
Przecież wstałem! Dlaczego moje ciało leży na wyciągnięcie ręki ode mnie, choć mnie tam nie ma?
Nagle coś zaczęło przyciągać mnie w stronę mojej skorupy. To było
niczym czarna dziura. Próbowałem się oprzeć tej sile, ale to nic nie dało.
Nadal zostałem pożerany przez to.
Ja nie chcę tam być! Tam jest cierpienie! To będzie bolało!
NIE CHCĘ!
~*~
Poczułam jak ręka przy moim policzku porusza się. Rozwarłam szeroko
powieki i spojrzałam prosto w czarne tęczówki, które tak kochałam.
Dzięki ci słońce. Już czuję twoje nieśmiałe promienie na swojej twarzy.
Jak się cieszę!
- Sasuke – powiedziałam usilnie powstrzymując płacz. – Jak się czujesz? Wszystko dobrze?
- Ale kim ty jesteś? – usłyszałam w odpowiedzi.
Wtedy to właśnie zrozumiałam, że słońce mnie wykiwało. Pojawiło się na
sekundę, by ustąpić burzy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ohayou gozaimasu kochani!
Wyrobiłam się ^^
No i od razu przepraszam za zjebanie rozdziału. Z całej tej notki podoba mi się tylko początek perspektywy Sasuke... Reszta nie ujdzie nawet w tłumie. ;-;
No i ogółem dziękuję za te dziewięć obserwacji i za cztery komentarze. Bardzo mi się mordka ucieszyła. ^^
Następny rozdział standardowo za miesiąc, ok? :P
Kushina chan: Tak, tutaj Sasuke zdecydowanie jest kochającym narzeczonym ;)
Co do leków, to miałam na myśli głupiego jasia, bo wiesz, tak na prawdę to ona nie wiedziała co mu jest, więc mogła brać każdą możliwość pod uwagę. Trochę opacznie to zrozumiałaś. ;-;
Cieszę się również, że siedzisz w medycynie, będziesz mnie mogła poprawiać. ;) Ogółem to wiążę swoją przyszłość z medycyną, ale niestety jeszcze trochę mi brakuje. xD
A co do justowania tekstu, to wyśrodkowanie było, że tak powiem, "wbudowane" w szablon, więc mogłam jedynie go zmienić. ^^'
SweetheartLittle: To miłe, że w jakimś stopniu Cię zaintrygowałam. :)
Danse Macabre: Cieszę się, że uważasz opis za tajemniczy, bo taki miał być. ^^ Mam nadzieję, że na razie kierunek akcji Cię choć w małym stopniu satysfakcjonuje. :)
Misie, jutro jest Wigilia, czyli poranek pełen przygotowań i wieczorne spotkanie z rodziną.
Chciałabym życzyć Wam dużo zdrowia, bo zawsze się przyda, choćby do jeżdżenia na konwenty. :)
Szczęścia, bo jakby nie było, to fajnie jest iść przez życie ze szczerym uśmiechem na twarzy. ;D
No i przede wszystkim życzę Wam wspaniałego czasu spędzonego z bliskimi, żebyście mieli potem przyjemne wspomnienia. :)
Wesołych Świąt. =^w^=
Do dwójki,
Kasumi xx
Ciekawie opisałaś scenę, w której Sasuke patrzy z boku na tę scenę. Możnaby pomyśleć, że wolałby umrzeć. Nie wiem, czy dobrze interpretuję. Jak rozumiem, Itachi rozbił się samochodem... Mam nadzieję, że w którymś momencie ujawnisz dlaczego Sasuke po pijaku wsiadł za kółko.
OdpowiedzUsuńTrochę dopisałam do tego fragmentu i mam nadzieję, że teraz jest o wiele łatwiej go zinterpretować. :)
UsuńPozdrawiam,
Kasumi xx
Też tak pomyślałam... ._. LOL
UsuńNa wstępie: zmieniłam nick z Kushiny-chan na Kejżę. Tak mówię, żebyś mnie "rozpoznała". :)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o te leki, to po prostu napisałaś to w taki sposób, jakby Sasuke naprawdę jakieś zażywał. Sakura rzeczywiście nie miała pojęcia, co mu jest, ale zakładania z góry że podano mu jakieś środki było... No do mnie to jakoś nie przemówiło. Poza tym Haruno nie miała zielonego pojęcia, co się mogło stać i myślę, że ostatnim, o czym by pomyślała, to że jej narzeczony jest nieprzytomny. Ludzie zwykle nie mają aż tak czarnych myśli. No ale może Twoja Sakura ma. :D
Strasznie króciutkie piszesz te rozdziały. :C Właściwie działa się tutaj tylko jedna akcja i nawet nie wiem, jak to obszerniej skomentować.
Naruto mieszka z Sasuke? Znaczy ja wiem, że narzeczeństwo niby nie musi mieszkać razem, ale nie wiem czemu z góry założyłam, że tak właśnie jest. I jakoś tak mi się zrobiło smutno. xD W każdym razie Uzumaki jak zwykle ogarnięty - zostawił spitego Sasuke na pastwę losu, ech, Naruto... Dobrze go kreujesz. :)
Zastanawiam się, co ze starszym Uchihą. Czy Itachi zginął w wypadku? Bo to, że jechał pod wpływem nie zostawia wątpliwości. Mam nadzieję, że nie zabiłaś braciszka, bo naprawdę go lubię i byłoby mi szkoda, gdyby się tutaj nie pojawił. :C
Nie spodziewałam się, że Sasuke straci pamięć. Dzięki temu to opowiadanie jeszcze bardziej mnie zaintrygowało i z całą pewnością wrócę tutaj na drugi rozdział. Mam nadzieję, że uda Ci się go szybciuteńko napisać. :)
Ślę buziaki i moc życzeń noworocznych. :*
No cześć :D
OdpowiedzUsuńSłońce to dziwka, nie słuchaj go xd
Dobrze...
Zacznę od tego, że to cudowne uczucie dowiedzieć się o czymś z samego rana. Możesz to odczytywać na różne strony, bo i ona dowiedziała się o czymś wcześnie i ja dosłownie przed chwilą ogarnęła wogóle istnienie tej strony...
Co tak krótko? Myślałam, że stać cię na więcej! A co do treści...
Przyszłam tu, bo zaciekawil mnie opis, który dałaś gdzieśtam. Przybylam więc, ciągnięta przez skrzydła ciekawości.
Sakura nie wydaje mi się być ogarniętą osobą jak na dziennikarkę, ale może się podciągnie w następnych rozdziałach. Naruto to Naruto - zawsze to samo. A Sasuke?
Sasuke. Sasuke i biały. Sasuke i szpital. Sasuke i operacja. Sasuke i oglądanie świata oczami duszy.
Pomyślałam sobie, że jak się obudzi to pewnie straci pamięć... I BACH. Miałam rację.
Ale wiesz, trochę mnie zdziwiła ta jego sterylna perfekcyjniść - halo?! Zderzył się z drzewem, to może powinien mieć jakieś chociaż siniaki na gębie, albo bandarz na głowie (bo zwykle traci się pamięć w wyniku urazów głowy... Albo chociaż jakieś skaleczenie po rozbitej szybie..). No, tak poza tym to chyba wszystko... A nie! Przepraszam... PANI RECEPCJONISTKA TO MOJA ULUBIONA POSTAĆ! CHCĘ JEJ WIĘCEJ!
Tak, teraz to wszystko. Życzę fajnego sylwestra, jeżeli lubisz go obchodzić hucznie i dużo weny na następne rozdziały.
CZEKAM.
Pozdrawiam i przesyłam rozgrzewające uściski!!! Nanse :)
"Słońce to dziwka, nie słuchaj go"
UsuńWygrałaś internety! <3
Opowiadanie zapowiada cię ciekawi, prawie jak każde tylko wszystkie inaczej kończą. Inny na górze napisali to co ja chciałam więc nie widzę potrzeby by powtarzać tego samego do upadłego. Tylko jedno: pisz dłuższe rozdziały bo zanim się rozkręcę to tu już koniec. Rozwijaj różne wątki, jednak nie za dużo bo można ich nie skończyć ( przetestowałam )
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział i zapraszam do siebie:
http://tajemnica-ksiezyca.blogspot.com/
Heloł.
OdpowiedzUsuńJa tu w sumie tak wpadłam i zostałam. Miałam już ochotę wcześniej zacząć czytać to opowiadanie, ale tekst nie był wyjustowany, więc stwierdziłam, że nie będę męczyć oczu... XD Ale teraz już jest, ładnie, pięknie i przyjemnie się czyta, więc... przybyłam. XD
Styl masz lekki, przyjemny, troszkę czasami masz zły szyk zdania, ale nad tym da się popracować.
"Biały okazał się być wybawieniem. Ujrzałam pokój." - zła płeć, narracja ze strony Sasuke - "Ujrzałem"
strasznie dużo powtórzeń - szczególnie tej "bieli" i "różu"
"pospraszać" - powinno być jak już "spraszać" lub "zapraszać"
Ogólnie czytało się przyjemnie, tylko strasznie szybko. Za krótkie te rozdziały :<
Co do samego pomysłu, amnezja powypadkowa nie jest niczym oryginalnym, ale coś czuję, że wprowadzisz w to wiele ciekawych wątków. Po za tym, przyznam się szczerze, że czytając już z perspektywy Sasuke, wiedziałam, że nie będzie pamiętał Haruno. XD Tak pobalował, że wjechał w drzewo i potem o wszystkim zapomniał - dobry melanż musiał być. :3
Sakura moim zdaniem jest tutaj trochę taka, bez wyrazu... Niby jakieś uczucia są, ale taka... po prostu nijaka. Troszkę trzeba nad tym popracować ;) Ale z Uzumakim jest już o wiele lepiej! Zdrów chłop <3 Cały Naruciak i takiego go tutaj lubię <3
Nie wiem co mogłabym jeszcze napisać... W każdym bądź razie... Pisz, kształtuj swój styl! Uwierz, po jakimś czasie widać spore efekty. ;) Mimo że sama nie jestem dość dobra w pisaniu, to zdaję sobie sprawę, że jest lepiej niż było. ;)
Weny!
Pozdrawiam cieplutko! ;3
Oh, na Merlina, oczywiście, że mnie satysfakcjonuje. Rozdział genialny, świetny opis tego co się dzieje w umyśle Sasuke; podążanie w stronę bieli- taki jakby bunt przeciwko dobrze znanej wszystkim mantrze: nie idź w stronę światła. A może to tylko ja to tak odbieram?
OdpowiedzUsuńW każdym bądź razie pojawiło się kolejne pytanie: Co z Itachim? Czekam na odpowiedź w następnych rozdziałach :D
Pozdrawiam i życzę weny, oraz wszystkiego dobrego w Nowym Roku ;*
Danse Macabre
[twoj-swiat-moim-swiatem]
PS. Zapraszam na 3 rozdział. ^^
Świat Blogów Narutomani działa, bo tak tu do Ciebie trafiłam. Zaintrygował mnie Twój opis, był taki bardzo dojrzały i trochę filozoficznej nutki. Super! Nie żałuję, ciekawość mnie nie zawiodła. Powodzenia!
OdpowiedzUsuńRR
http://historia-hyuga.blogspot.com/
Witaj! Zostałaś przeze mnie nominowana do Liebster Advard. Więcej szczegułów tu: http://tajemnica-ksiezyca.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńWitam. Ja tutaj tak przypadkiem trafiłam, szczerze mówiąc, ale zostałam:D
OdpowiedzUsuńCóż, historia niby zwykła i w ogóle, ale jednak coś mnie tutaj zatrzymało. W tekście można wyłapać wiele błędów, jednak myślę, że wszystko z czasem podszlifujesz i będzie ich coraz mniej. Od czasu do czasu będę tutaj zaglądała, bo twój blog przypadł mi do gustu.
I chciałam jeszcze zaprosić na mojego bloga, również o tematyce SasuSaku:
http://the-way-to-wings.blogspot.com/
Witam :D
OdpowiedzUsuńJestem tu pierwszy raz i pochłonęłam dotychczasowe rozdziały w bardzo krótkim czasie.
Bardzo podoba mi się twój pomysł na fabułę, chociaż już kiedyś czytałam podobny pomysł. Dlatego też jestem ciekawa, jak to rozwiniesz, czym zaskoczysz :>
Nie spodziewałam się, że nasza parka od razu będzie w związku, chociaż to fajna sprawa. Szkoda tylko, że Sasuke stracił pamięć... No i zastanawiam się, jak ich uczucie to wszystko przetrwa.
Co ty kombinujesz, co? :> Tyle pytań zrodziło się w mojej głowie, że prędko jej nie opuszczą.
Styl masz lekki i przyjemny, co oczywiście idzie na plus!
Tylko na razie było dość króciutko, następny rozdział poproszę dłuższy :p
Także, podsumowując, jestem zadowolona, że tu zajrzałam i masz już we mnie stałego czytelnika :)
Dużo weny życzę!